Oto nasz wywiad w całej okazałości :)
- Czy należał Pan do "Solidarności"?
- Tak. Byłem członkiem popierającym ten ruch i brałem udział w zebraniach.
- W Bydgoszczy miał miejsce "przykry" incydent w marcu 1981 r. Co pamięta Pan z tego wydarzenia?
-
W gmachu Urzędu Wojewódzkiego grupa ludzi z Janem Rulewskim próbowała
pokojowo załatwić pewne sprawy. Wkroczyła jednak milicja i pobiła ich.
Pan Rulewski trafił do szpitala. Sprawa ta została rozgłoszona w radiu.
Kartki żywnościowe w czasach komunizmu
- Stan wojenny. Pamięta Pan charakterystyczne momenty w Bydgoszczy związane z represjami stanu wojennego?
- 13 grudnia 1981 r. Była bardzo mroźna i śnieżna zima. Od godz. 20 - 6 obowiązywała godzina policyjna i nie można było w tym czasie wychodzić z domu. W sklepach były puste półki. Wiele towarów było sprzedawane na kartki, m.in. cukier, tłuszcze, mięso, środki czystości. Podczas stanu wojennego w telewizji był tylko jeden kanał, obraz był czarno-biały i mówiono tam głownie o polityce. Telefony zostały wyłączone. W niedzielę nie działała telewizja i radio. Popołudniami wyłączano prąd na kilka godzin, by oszczędzić, a przecież zimą wcześnie robiło się ciemno.
Kolosalne podwyżki cen produktów
- Czym dla Pana jest wolność?
- Wolność to różne partie polityczne, możliwość krytykowania decyzji rządu oraz brania udziału w manifestacjach. Można podróżować często tylko z dowodem osobistym. Można jechać nawet do innego miasta, by uczestniczyć w protestach. Mogę pracować bez konieczności należenia do partii. Kiedyś nie można było objąć wysokiego stanowiska bez należenia do partii.
- Co powie Pan o ludziach w tamtym czasie?
- Byli oni życzliwi i uczynni. Wyraźnie było widać jedność społeczeństwa. Poza tym w sklepach były wieczne kolejki i nieregularne dostawy oraz problemy z zakupami.
- Do dziś jest Pan członkiem "Solidarności"?
- W tej chwili nie jestem w "Solidarności". Ruch się rozdrobnił, a mnie zajmuje praca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz